LifeNausea

joined 3 years ago
MODERATOR OF
[–] [email protected] 1 points 1 year ago

odpowiedz jest dosc prosta, nie znam Dymka:P znam Grondecka i Outriders. poczytam wiecej jak bede miala chwile.

[–] [email protected] 1 points 1 year ago

organizatorem jest Dymek z tego co widze

[–] [email protected] 1 points 1 year ago (1 children)

jakbym chciała, to bym użyła:P ale tak

[–] [email protected] 2 points 1 year ago (3 children)

Jest choć trochę politycznie zaangażowany i pokazuje wsparcie dla społeczności LGBT, wystarczy:P To samo z Gargamelem. Co z tego, że obaj mają poglądy liberalne i jeden jeszcze niedawno promował NFT. Szczerze to chyba po prostu wynika z tego, że nie mamy lewicowych twórców, więc skala się przesuwa.

[–] [email protected] 6 points 1 year ago

Dołujące, że takie sprawy są omawiane przez ludzi typu Wardęga, którzy nie mają narzędzi i wiedzy, żeby to poprawnie przedstawić i stoją za projektami typu Goats. Albo typa, który ma 21 lat i zero pojęcia o psychologii albo socjologii zjawiska. Dobrze, że to nagłaśniają. Słabe, że dla wielu dzieciaków to pewnie będzie jedyny komentarz do sprawy, na jaki trafią.

1
submitted 1 year ago* (last edited 1 year ago) by [email protected] to c/[email protected]
 
[–] [email protected] 1 points 1 year ago* (last edited 1 year ago) (1 children)

No rzadowi w Tunezji juz chyba mocno wjechalo "great replacement", co jest absurdalne biorac pod uwage, ze 10% ich populacji jest czarnoskora.

Wyborcza pisala troche o Tunezji w tym roku, wiec nie zwrocilam uwagi, pewnie nie kazdy artykul bedzie glebiej to analizowal. Tu troche wiecej o rasizmie https://wyborcza.pl/7,75399,29559225,tunezja-fala-przemocy-wobec-czarnych-po-rasistowskiej-przemowie.html

 

W przeznaczonym dla maksymalnie 400 osób ośrodku dla imigrantów w środę było ich ponad 7 tys. Przez dwa kolejne dni na Lampedusę przybyło ich 10,5 tys. To niemal wyłącznie uciekinierzy z Tunezji. Mieszkańcy wyspy, których jest w sumie 6 tys., spontanicznie ruszyli z pomocą.

We wtorek i w środę okręty włoskiej straży przybrzeżnej przybijały do portu na wyspie bez przerwy, obładowane kolejnymi migrantami podjętymi na morzu. Opuszczają oni Tunezję w niewielkich, chybotliwych blaszanych łodziach. Wielu z nich tonie.

We wtorek tuż przed dopłynięciem do brzegu Lampedusy przewróciła się łódź z 45 migrantami. Utonęła pięciomiesięczna dziewczynka. Jej 16-letnią matką, Gambijką, zaopiekowali się włoscy psychologowie.

Brzeg Libii nie jest już głównym miejscem, z którego wypływają imigranci szukający lepszego życia w Europie. Teraz jest nim Tunezja, z której – przy pomyślnych wiatrach – droga na Lampedusę zajmuje zaledwie 8–10 godzin.

Wypływający stamtąd to ludzie, którzy przedostali się z Libii, ludzie z Sahelu i Afryki Zachodniej, którzy zdążyli już zwykle doznać prześladowania w Tunezji, oraz sami Tunezyjczycy, często całymi rodzinami. W odchodzącej od demokracji i pogrążonej w kryzysie Tunezji nawet chleb stał się towarem luksusowym.

Umowa UE i premier Meloni z Tunezją okazuje się fiaskiem

W lipcu Unia Europejska, na skutek zabiegów włoskiego rządu, zawarła z Tunezją układ, na mocy którego kraj ten miał – w zamian za europejskie pieniądze – powstrzymywać migrantów. „Modelowe" (wedle określenia prawicowej premier Włoch Giorgii Meloni) porozumienie okazuje się jak dotąd całkowitym fiaskiem.

Podejmowany w lipcu w Rzymie prezydent Tunezji Kais Saied nie tylko zlekceważył umowę z włoskim rządem i UE, ale właśnie podsycana przez niego nienawiść do cudzoziemców stała się przyczyną masowego exodusu z tego kraju. „Polowanie na czarnych" nasiliło się w Tunezji od 25 lutego, kiedy to Saied wezwał naród do obrony przed „podmianą etniczną".

Pospolite ruszenie z pomocą

W środę sytuacja w ośrodku na Lampedusie była bardzo napięta. Nie było nawet mowy o miejscu do spania dla każdego. Wielu opuściło ośrodek na własną rękę, w poszukiwaniu pomocy u mieszkańców wyspy. Imigranci, m.in. z Kamerunu i Gambii, wielu nieletnich, otrzymali pomoc w miejscowym kościele. „Parafia szybko się zorganizowała. Na schodach lokalnej plebanii rozdawano jedzenie potrzebującym, pojawili się wolontariusze z organizacji pozarządowych, rozmaitych stowarzyszeń i komitetów. Na imigrantów czekały garnki ryżu, suchary, lokalne przekąski, a tace z jedzeniem przynoszono z pobliskich restauracji" – opisują reporterzy „La Repubbliki".

Rząd Włoch krytykowany w Europie – i przez koalicjantów

Lampedusa pęka w szwach, tymczasem Niemcy właśnie ogłosiły zawieszenie przyjmowania migrantów z Włoch, oskarżając Rzym o niewywiązywanie się z umów dublińskich, a Francja zapowiedziała pełną blokadę przejść przez Alpy, zarzucając Włochom, że pozwalają, aby tą drogą imigranci docierali nielegalnie do Francji. Stosunki między trzema krajami są napięte – wystarczy przypomnieć, że Meloni uznała, że nie warto zapraszać do Rzymu na lipcową „wielką konferencję o migracji" przedstawicieli Niemiec i Francji.

Prawicowa, współtworząca koalicję rządową Liga oskarża Meloni, że jej polityka nie działa i należy przyjąć „bardziej zdecydowaną postawę". Zanim została premierem, Meloni głosiła konieczność zastosowania blokady morskiej wobec migrantów. Skończyło się na propagandzie. W tym roku dopłynęło do Włoch już 123 tys. ludzi – dwa razy więcej niż przez cały zeszły rok. Matteo Salvini, szef Ligi i wicepremier rządu, oświadcza, że wyokrętowania z ostatnich dwóch dni są „aktem wojny, wymierzonym w niewygodny rząd" – ale nie precyzuje, kto się go dopuścił.

„Nie mamy do czynienia z sytuacją kryzysową we Włoszech, bo w przeszłości też przybywało wielu migrantów, lecz z problemem operacyjnym na Lampedusie, dla którego trudno będzie znaleźć rozwiązania w najbliższej przyszłości" – mówi Flavio Di Giacomo, rzecznik włoskiego oddziału Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (OIM) w rozmowie z neapolitańskim portalem Fanpage. „Kiedyś na Lampedusę docierało zaledwie kilka procent migrantów, teraz ponad połowa wszystkich przybywających do Włoch".

Di Giacomo zwraca uwagę, że „naprawdę dramatyczny jest kryzys humanitarny", ponieważ w tym roku w Morzu Śródziemnym utonęło już – według oficjalnych statystyk – ponad 2 tys. osób. „Z pewnością liczba ta jest większa, ponieważ migranci opuszczający Tunezję podróżują bardzo sfatygowanymi łodziami, które często toną i nikt o tym nawet nie wie" – dodaje rzecznik OIM.

 

Mer Paryża Anne Hidalgo odwiedziła Armenię razem z grupą francuskich regionalnych przywódców. Próbują przyciągnąć uwagę Europy do kryzysu narastającego w Górskim Karabachu

Wizytę francuskich oficjeli opisuje portal Politico. Poza mer Paryża Anne Hidalgo, Armenię w ostatnią środę odwiedzili też mer Strasburga Jeanne Barseghian, wicemer Marsylii Michèle Rubirola i prezydent regionalnej rady regionu Hauts-de-France Xavier Bertrand.

Wraz z politykami i dziennikarzami na miejsce – pod niespokojną granicę Armenii z Azerbejdżanem - przyjechało dziesięć ciężarówek wypełnionych pomocą humanitarną wysłaną z różnych rejonów Francji dla mieszkańców Górskiego Karabachu. Azerbejdżan nie chciał jednak przepuścić konwoju przez stworzony w kwietniu tego roku punkt kontrolny na korytarzu laczyńskim, łączącym enklawę z Armenią.

Jak wyjaśnia portal, decyzja Francuzów, by wybrać się w ten region, to efekt fali krytyki z ostatnich miesięcy na temat roli, jaką Unia Europejska odgrywa w konflikcie Armenii i Azerbejdżanu o Górski Karabach. To sporna enklawa, którą – od czasu zakończonej w 1994 r. wojny – niemal samodzielnie rządzą etniczni Ormianie, choć formalnie należy ona do Azerbejdżanu i nie jest uznawana jako odrębne państwo przez żaden kraj świata.

Choć Bruksela utworzyła misję monitorującą, która ma pilnować, by nie dochodziło tam do naruszania granicy, jednocześnie robi niewiele, by zapobiec katastrofie humanitarnej, która – zdaniem ekspertów – grozi dziś enklawie.

Wizyta francuskich urzędników pokazuje też, że Francja umacnia stosunki z Armenią. Aż 750 tys. Ormian mieszka we Francji, głównie w Paryżu i Marsylii, a francuskie władze w ostatnich miesiącach aktywnie wspierają Ormian w Górskim Karabachu, wzywając do udzielenia im międzynarodowych gwarancji bezpieczeństwa.

Podczas wizyty mer Hidalgo zaapelowała do prezydenta Emmanuela Macrona, by domagał się specjalnej rezolucji ONZ w tej sprawie.

Bruksela wstrzemięźliwa, bo liczy na gaz z Azerbejdżanu?

Nie bez powodu Francuzi wybrali się do Armenii właśnie teraz. Sytuacja w regionie w ostatnich tygodniach wyraźnie się pogorszyła, od blisko dwóch miesięcy – z powodu narastających napięć - etniczni Ormianie z Górskiego Karabachu są odcięci od dostaw żywności i paliwa, a organizacje pomocowe alarmują, że rośnie tam ryzyko głodu.

Baku i Erywań oskarżają się nawzajem o eskalację, a miejscowi mieszkańcy, z którymi spotkali się francuscy politycy, skarżą się, że niemal codziennie słyszą odgłosy walk, w których w ostatnich miesiącach po obu stronach giną żołnierze.

Burmistrz Hildago podczas wizyty ostrzegła, że regionowi grozi „ludobójstwo i czystki etniczne z rąk autorytarnego państwa".

Jak tłumaczy jeden z cytowanych przez Politico uczestników delegacji, Bruno Retailleau, lider ugrupowania Les Republicains w Senacie, jednym z powodów niemrawych poczynań Brukseli w regionie jest fakt, że szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen próbuje uzyskać od Azerbejdżanu gaz, by zastąpić stracone dostawy z Rosji. W efekcie, prezydent Azerbejdżanu, Ilham Alijew - „prześladowca Ormian w Górskim Karabachu" , jak określa go Retailleau - czuje się dziś bezkarny i mocniej uderza w mieszkańców enklawy.

Ambasador Azerbejdżanu: Francuzi demonizują nasz rząd

Odwiedziny i wypowiedzi Francuzów rozwścieczyły władze Azerbejdżanu. W liście otwartym ambasador kraju w Paryżu Leyla Abdullayeva, oskarżyła burmistrz miasta i innych uczestników wyjazdu o „demonizowanie" jej rządu „pod wpływem nacisków ze strony ormiańskiej społeczności mieszkającej we Francji".

Z powodu próby wjazdu konwoju humanitarnego do Górskiego Karabachu, na dywanik wezwana została ambasadorka Francji w Baku Anne Bouillon,

Jak przypomina Politico, nie po raz pierwszy Azerbejdżan i Francja wojują na słowa. W październiku zeszłego roku azerska telewizja puściła nagranie, na którym grupa dzieci śpiewa piosenkę wyszydzającą francuskiego prezydenta Macrona. A sama Abdullayeva publicznie zagrzewa francuskie terytoria zamorskie do walki „z francuskim neokolonializmem".

Władze Azerbejdżanu twierdzą, że w Górskim Karabachu nie ma żadnego kryzysu humanitarnego i podkreślają, że same ślą na miejsce pomoc. Jednak miejscowi Ormianie nie chcą jej przyjąć, bo uważają, że oznaczałoby to rezygnację z niezależności.

Świat niepokoi się kolejnym zaostrzeniem sytuacji na linii Armenia-Azerbejdżan. Pozornie lokalny konflikt może się łatwo rozlać na cały region, zagrozić biegnącemu tu gazociągowi i wciągnąć w wojnę duże kraje - Rosja ma z Armenią pakt obronny, po stronie Azerbejdżanu mocno angażuje się Turcja.

Do ostatniej dużej eskalacji doszło trzy lata temu – jesienią 2020 r. w walkach, jakie rozgorzały w regionie zginęły setki osób, głównie separatystów ze zbuntowanej enklawy.

 

Wzrasta dyskryminacja muzułmańskich dzieciach w szkołach w Indiach. Rząd Modiego nakręca spiralę przemocy.

https://twitter.com/Advaidism/status/1695281921163739625

view more: next ›